niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 11.

- Harry, to nie może być prawda... Inaczej Cię wychowałam. Synku, to tylko chwilowe. - podeszła  bliżej i zaczęła  gładzić mój policzek. Zrobiłem krok w tył. Zrobiliśmy. Lou cały czas trzymał mnie za rękę, co chwilę ściskając mocniej by dać mi do zrozumienia, że mnie wspiera. - Przecież Ty miałeś dziewczynę Harry, byłeś taki szczęśliwy.
- Nie matko, to Ty byłaś szczęśliwa. My nie byliśmy nawet razem.Znaczy praktycznie byliśmy, nie kochaliśmy się, bo mnie po prostu kobiety nie pociągają. Ale my... - nie dokończyłem, bo uderzyła mnie w twarz. Moja matka. Ta która mnie  urodziła, która mnie wychowała, ta która mówiła, że będzie mnie wspierać - spoliczkowała mnie za moją orientację. Chciałem znać prawdę i właśnie ją poznałem.
- Nie jesteś moim synem.Nie tym którego wychowałam. Wychowywałam go na człowieka normalnego szanującego kobiety, nie na...na Ciebie. - mówi, a ja czuję jak łzy cisną mi się do oczu.
- Więc po co tyle lat wpajałaś mi, że trzeba szanować innych ludzi? - krztuszę się łzami i nadmiarem emocji.- Po co mówiłaś, że będziesz mnie wspierać? Na cholerę okłamywałaś mnie tyle lat! - krzyczę i wierzchem dłoni ścieram łzy spływające po moim policzku. Odwracam się na pięcie i już mam zamiar wsiadać do samochodu kiedy kobieta ponownie się odzywa.
- Jeżeli teraz odjedziesz stracisz matkę. - krzyczy płacząc.
- Jeżeli myślisz,że wygrasz szantażując mnie to jesteś w ogromnym błędzie! Każesz mi wybierać? Wybierać pomiędzy osobą którą kocham nad życie i osobą która mi je dała? Jesteś szalona!
- Harry! - krzyczy, ale ja już nie chcę jej słuchać. Wsiadamy do samochodu. Louis siedzi cicho. Do mojej ''matki'' podbiega mój ojczym. Łapie i mocno ją przytula.
- W tym domu niema już dla mnie miejsca Lou. - mówię i słyszę jak chłopak cicho szlocha.
- Zawróć Harry, błagam Cię zawróć i ratuj swoją rodzinę...
- Teraz Ty jesteś moją rodziną Lou...

***

'' Tak własnie zaczęło się istne piekło na ziemi. 
Rozumiesz to? Moja matka - Ona tak po prostu chce wymazać mnie ze swojego życia. 
Nie jestem wystarczająco dobry by to pojąć.
Jej wzrok i łzy - patrzyła na mnie jak na potwora. 
Szesnaście lat ze mną i nie zauważyła,że jestem inny,
robiła wszystko by szło po jej myśli i doczekałem się tego. 
Zniszczyła mi życie, zniszczyła je doszczętnie, ale ja się nie poddam.
Mam zamiar je odbudować.
Harry.''

- Skarbie wychodzę. - Lou wchodzi do pokoju a ja zamykam pamiętnik. - Jeszcze z Nim nie skończyłeś? - uśmiecha się mając na myśli mój zeszyt. 
- Tak wyszło. - całuje mnie w policzek i zabiera kurtkę z oparcia kanapy. - Kiedy wrócisz?
- Niedługo. - uśmiecha się poprawiając włosy. - Muszę tylko skoczyć na chwilę do firmy by oddać papiery, wpadnę do Tobiego,żeby przekazać mu kluczyki do samochodu, skoczę po jakieś jedzenie i wracam. 
- Kluczyki? - pytam zdziwiony. 
- Taa, pamiętasz Johna? Tego... och, nie nie pamiętasz go. -  kończy nim zaczyna tłumaczyć. Jego auto było do kasacji, a Tobi jest mechanikiem, poprosił mnie oto. - mówi i wyciąga kluczyki z tylnej kieszeni spodni. 
- Och, okej. - uśmiecham się. - Wracaj szybko. - wstaję i przytulam chłopaka. Całuje mój policzek i wychodzi. Idę do kuchni i nalewam sobie soku pomarańczowego, razem ze szklanką kieruję się w stronę sypialni. Odstawiam kubek na szafkę nocną i biorę do ręki gitarę. Siadam na łóżku i szukam kostki pod książkami. Kiedy ją znajduję, patrzę na zdjęcie Louisa które stoi na stoliku nocnym. Uśmiecham się automatycznie i zaczynam brzdąkać tak dobrze znana mi melodię. 

I want to tell you things
I'd never tell myself
These secrets are like kill

Call me crazy, maybe I'm insanely
I'd never mind but it will never phase me
If I have to, I'm not afraid to
Save my heart for you

I'm a rebel even if it's trouble
I will pull you out from all the rubble
If I have to, I'm not afraid to
Save my heart for you.

- Zachowaj moje serce dla Ciebie. - piszę na kartce i kładę się na łóżku. Chwilę później zasypiam. 

***
Budzi mnie dzwonek telefonu. Patrzę na budzik a ten wskazuje kilka minut po pierwszej w nocy. Przecieram oczy, na ekranie ukazuje mi się nieznany numer. 
- Słucham? - mówię zaspanym głosem. 
- Pan Harry Styles? - pyta osoba po drugiej stronie słuchawki. 
- Tak to ja. Coś się stało? - wstaję i siadam zdenerwowany na łóżku. Louisa niema - Boże jeżeli jemu sie coś stało. 
- Jestem lekarzem,Annie Styles to Pańska rodzina? 
- Tak to moja matka! Co się dzieje?! - krzyczę wstając na równe nogi i biegnąc w stronę schodów. 
- Miała ciężki wypadek, nie mogę więcej powiedzieć bez pewności,że jest pańską matką. 
- Który szpital? - krzyczę zakładając w pośpiechu buty i biorąc z wieszaka kurtkę. 
- Szpital Św. Tomasza. - tłumaczy a ja mam kompletną pustkę w głowie. 
- Zaraz tam będę. - wychodzę i kiery się rozłączam zderzam się z Louisem. 
- Jezu co się dzieje? - brunet patrzy na mnie jak na wariata. 
- Moja matka miała wypadek, leży w ciężkim stanie. 
- Boże. - piszczy a reklamówki wypadają z jego rąk. - Ja prowadzę. Ty nie jesteś w stanie. - kiwam głową i podaje chłopakowi kluczyki. Siadamy do samochodu i z piskiem opon ruszamy. 
- Który szpital? 
- Tomasza. - odpowiadam. 
- Co? Przecież On jest jakieś dziesięć minut stąd. - mówi patrząc uważnie na drogę. 
- Wiem to. 
- Przecież nie wzięli by jej z domu do tego szpitala Harry. To dwie godziny drogi.
- Lou nie rób ze mnie kretyna! Wiem to. 
- Więc co robiła tak blisko Nas? - pyta ale ja nie znam odpowiedzi. 
- Nie mam pojęcia. - chowam twarz w dłonie. - To wszystko moja wina. Gdybym...
- Nawet tak niemów. - ucisza mnie, kładąc rękę na moje kolano. 
Kiedy dojeżdżamy na miejsce praktycznie wyskakuję z samochodu. Louis biegnie za mną. 
- Annie Styles. - dosłownie krzyczę na kobietę za biurkiem. 
- Sala 103. - mówi i wstaje a ja od razu biegnę by szukać sali. 
- Nie może pan tam wchodzić! - krzyczy i biegnie za mną. Louis biegnie przede mną i kiedy odnajduje salę dosłownie zamiera. Patrzę przez dużą szklaną szybę jak kilkunastu ludzi biega wokół łózka mojej rodzicielki.
Lekarz grzebie coś na monitorze, a chwilę później wszystkie zaczynają piszczeć. 
- Mamo błagam Cię... Nie zostawiaj mnie. 




_______________________
Hi! x Na samym początku - PRZESZLIŚCIE SAMYCH SIEBIE! 
33 komentarze! x Rekord <333 :*:*:*:*:* Kocham Bardzo Mocno Tak <3
hahaha <33 
To co myślicie? Wyjdzie z tego? 
Szczerze mówiąc ja sama jeszcze nie wiem :/
+ Dodałam również zakładkę INFORMOWANI :)
Jeżeli byście sobie życzyli :> 
To jak 3o komm - NEXT? :)
Kocham! xxx



20 komentarzy:

  1. Boże śliczny <3, aż się popłakałam. Czekam na kolejny rozdział <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :)
    Płakałam jak go czytałam
    Mam nadzieję, że mama Harry'ego przeżyję i zaakceptuje go takiego jakim jest, a nie skreśli go za orientacje
    Czekam na nexta z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  3. chryste panie boże ojcze ; o

    OdpowiedzUsuń
  4. jezuuuu !! dosłownie brak mi słów *o*
    Mimo iż na początku tego rozdziału poczułam niechęć do matki Harry'ego za to co zrobiła to teraz mama nadzieję, że z tego wyjdzie. Czekam na next i życze weny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojejku <3 Cudowny rozdział. Mimo tego, co zrobiła matka Harry'ego, mam nadzieję, że z tego wyjdzie :c Życzę weny :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział ! :D Tak jak mówiłam - Anne nie zaakceptowała orientacji Harry'ego. Ma się tę intuicję ^^ Chociaż to trochę dziwne, przedstawiłaś ją tu w zupełnie innym świetle. Zazwyczaj bloggerki opisują ją jako ciepłą mamusię, która na pierwszym miejscu zawsze stawia dobro swoich dzieci. Taka zresztą jest. Jesteś pierwszą osobą, która zrobiła z niej czarny charakter xD Niee, pewnie zrozumiała swój błąd i chciała do nich pojechać, ale niestety była zbyt rozemocjonowana i przydarzył jej się nieszczęśliwy wypadek. Ciekawe czy przeżyje... znając życie tak xD Znając Ciebie :3 Chociaż pewnie po mojej wypowiedzi zmienisz zdanie i aby mi coś udowodnić, uśmiercisz ją. Tak, to też jest prawdopodobne ^^ Ej, moment. Przełomowa chwila. Nareszcie napisałam długi komentarz ! :D Pierwszy raz od dłuższego czasu. Wracam, bejbe ;*
    M. xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak więc kończę tego bloga. Pani wyżej go dokończy. hahaha <333

      Usuń
  7. Hahahahahah ta kobieca intuicja! xd
    Po twojej poprzedniej notce wiedzialam, ze Anne nie zaakceptuje gejostwa Hazzy. Myslalam tak jak @Ireth † i rowniez mysle ze zrobisz nam na zlosc i ona umrze ...
    Ale mega fajnie w koncu czytac ff w ktorym Anne nie jest mega kochana, tolerancyjna i wyciera gluty spod Hazzowego nosa. Naprawde mam juz dosc takiej Anne, ale na to wplywu nie mam


    Mam nadzieje ze Louis juz wynormalnial ....?

    Podziele sie z wami czyms co pewnie tez przezywalyscie ...
    Po przeczytaniu Love is blindness po prostu nie moge dojsc do siebie ... :( I czy tylko ja uwazam ze w realu Niall tez jest bi?
    * wyczuwam fale hejtu *
    Jestem Niall's girl i wgl kocham ich wszystkich ale wg mnie Ni jest bi ...

    Moje zdanie nie twoje

    Przepraszam ze pisze to tutaj ale jakos tak wyszlo ...


    Zycze weny i usmiechu Xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże świetny! Aż łezka mi się kręci w oku. Czekam na next i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękny jak zawsze. ..Omg...jak ja kocham te twoje opowiadanie.....Życzę weny....i czekam na następny rozdział ....no i cię pozdrawiam...xd...:*****

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. awwww <3 kocham :* czekam na następny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  12. cudowny *-* czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  13. Jezuuu... Brak słów... Powiem tylko...NEXT! <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej :) Zostałaś nominowana do Liebster awards :)
    Więcej tutaj :) : http://truth-of-dare-luke.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K