- Nie matko, to Ty byłaś szczęśliwa. My nie byliśmy nawet razem.Znaczy praktycznie byliśmy, nie kochaliśmy się, bo mnie po prostu kobiety nie pociągają. Ale my... - nie dokończyłem, bo uderzyła mnie w twarz. Moja matka. Ta która mnie urodziła, która mnie wychowała, ta która mówiła, że będzie mnie wspierać - spoliczkowała mnie za moją orientację. Chciałem znać prawdę i właśnie ją poznałem.
- Nie jesteś moim synem.Nie tym którego wychowałam. Wychowywałam go na człowieka normalnego szanującego kobiety, nie na...na Ciebie. - mówi, a ja czuję jak łzy cisną mi się do oczu.
- Więc po co tyle lat wpajałaś mi, że trzeba szanować innych ludzi? - krztuszę się łzami i nadmiarem emocji.- Po co mówiłaś, że będziesz mnie wspierać? Na cholerę okłamywałaś mnie tyle lat! - krzyczę i wierzchem dłoni ścieram łzy spływające po moim policzku. Odwracam się na pięcie i już mam zamiar wsiadać do samochodu kiedy kobieta ponownie się odzywa.
- Jeżeli teraz odjedziesz stracisz matkę. - krzyczy płacząc.
- Jeżeli myślisz,że wygrasz szantażując mnie to jesteś w ogromnym błędzie! Każesz mi wybierać? Wybierać pomiędzy osobą którą kocham nad życie i osobą która mi je dała? Jesteś szalona!
- Harry! - krzyczy, ale ja już nie chcę jej słuchać. Wsiadamy do samochodu. Louis siedzi cicho. Do mojej ''matki'' podbiega mój ojczym. Łapie i mocno ją przytula.
- W tym domu niema już dla mnie miejsca Lou. - mówię i słyszę jak chłopak cicho szlocha.
- Zawróć Harry, błagam Cię zawróć i ratuj swoją rodzinę...
- Teraz Ty jesteś moją rodziną Lou...
***
'' Tak własnie zaczęło się istne piekło na ziemi.
Rozumiesz to? Moja matka - Ona tak po prostu chce wymazać mnie ze swojego życia.
Nie jestem wystarczająco dobry by to pojąć.
Jej wzrok i łzy - patrzyła na mnie jak na potwora.
Szesnaście lat ze mną i nie zauważyła,że jestem inny,
robiła wszystko by szło po jej myśli i doczekałem się tego.
Zniszczyła mi życie, zniszczyła je doszczętnie, ale ja się nie poddam.
Mam zamiar je odbudować.
Harry.''
- Skarbie wychodzę. - Lou wchodzi do pokoju a ja zamykam pamiętnik. - Jeszcze z Nim nie skończyłeś? - uśmiecha się mając na myśli mój zeszyt.
- Tak wyszło. - całuje mnie w policzek i zabiera kurtkę z oparcia kanapy. - Kiedy wrócisz?
- Niedługo. - uśmiecha się poprawiając włosy. - Muszę tylko skoczyć na chwilę do firmy by oddać papiery, wpadnę do Tobiego,żeby przekazać mu kluczyki do samochodu, skoczę po jakieś jedzenie i wracam.
- Kluczyki? - pytam zdziwiony.
- Taa, pamiętasz Johna? Tego... och, nie nie pamiętasz go. - kończy nim zaczyna tłumaczyć. Jego auto było do kasacji, a Tobi jest mechanikiem, poprosił mnie oto. - mówi i wyciąga kluczyki z tylnej kieszeni spodni.
- Och, okej. - uśmiecham się. - Wracaj szybko. - wstaję i przytulam chłopaka. Całuje mój policzek i wychodzi. Idę do kuchni i nalewam sobie soku pomarańczowego, razem ze szklanką kieruję się w stronę sypialni. Odstawiam kubek na szafkę nocną i biorę do ręki gitarę. Siadam na łóżku i szukam kostki pod książkami. Kiedy ją znajduję, patrzę na zdjęcie Louisa które stoi na stoliku nocnym. Uśmiecham się automatycznie i zaczynam brzdąkać tak dobrze znana mi melodię.
I want to tell you things
I'd never tell myself
These secrets are like kill
Call me crazy, maybe I'm insanely
I'd never mind but it will never phase me
If I have to, I'm not afraid to
Save my heart for you
I'm a rebel even if it's trouble
I will pull you out from all the rubble
If I have to, I'm not afraid to
Save my heart for you.
- Zachowaj moje serce dla Ciebie. - piszę na kartce i kładę się na łóżku. Chwilę później zasypiam.
***
Budzi mnie dzwonek telefonu. Patrzę na budzik a ten wskazuje kilka minut po pierwszej w nocy. Przecieram oczy, na ekranie ukazuje mi się nieznany numer.
- Słucham? - mówię zaspanym głosem.
- Pan Harry Styles? - pyta osoba po drugiej stronie słuchawki.
- Tak to ja. Coś się stało? - wstaję i siadam zdenerwowany na łóżku. Louisa niema - Boże jeżeli jemu sie coś stało.
- Jestem lekarzem,Annie Styles to Pańska rodzina?
- Tak to moja matka! Co się dzieje?! - krzyczę wstając na równe nogi i biegnąc w stronę schodów.
- Miała ciężki wypadek, nie mogę więcej powiedzieć bez pewności,że jest pańską matką.
- Który szpital? - krzyczę zakładając w pośpiechu buty i biorąc z wieszaka kurtkę.
- Szpital Św. Tomasza. - tłumaczy a ja mam kompletną pustkę w głowie.
- Zaraz tam będę. - wychodzę i kiery się rozłączam zderzam się z Louisem.
- Jezu co się dzieje? - brunet patrzy na mnie jak na wariata.
- Moja matka miała wypadek, leży w ciężkim stanie.
- Boże. - piszczy a reklamówki wypadają z jego rąk. - Ja prowadzę. Ty nie jesteś w stanie. - kiwam głową i podaje chłopakowi kluczyki. Siadamy do samochodu i z piskiem opon ruszamy.
- Który szpital?
- Tomasza. - odpowiadam.
- Co? Przecież On jest jakieś dziesięć minut stąd. - mówi patrząc uważnie na drogę.
- Wiem to.
- Przecież nie wzięli by jej z domu do tego szpitala Harry. To dwie godziny drogi.
- Lou nie rób ze mnie kretyna! Wiem to.
- Więc co robiła tak blisko Nas? - pyta ale ja nie znam odpowiedzi.
- Nie mam pojęcia. - chowam twarz w dłonie. - To wszystko moja wina. Gdybym...
- Nawet tak niemów. - ucisza mnie, kładąc rękę na moje kolano.
Kiedy dojeżdżamy na miejsce praktycznie wyskakuję z samochodu. Louis biegnie za mną.
- Annie Styles. - dosłownie krzyczę na kobietę za biurkiem.
- Sala 103. - mówi i wstaje a ja od razu biegnę by szukać sali.
- Nie może pan tam wchodzić! - krzyczy i biegnie za mną. Louis biegnie przede mną i kiedy odnajduje salę dosłownie zamiera. Patrzę przez dużą szklaną szybę jak kilkunastu ludzi biega wokół łózka mojej rodzicielki.
Lekarz grzebie coś na monitorze, a chwilę później wszystkie zaczynają piszczeć.
- Mamo błagam Cię... Nie zostawiaj mnie.
_______________________
Hi! x Na samym początku - PRZESZLIŚCIE SAMYCH SIEBIE!
33 komentarze! x Rekord <333 :*:*:*:*:* Kocham Bardzo Mocno Tak <3
hahaha <33
To co myślicie? Wyjdzie z tego?
Szczerze mówiąc ja sama jeszcze nie wiem :/
+ Dodałam również zakładkę INFORMOWANI :)
Jeżeli byście sobie życzyli :>
+ Dodałam również zakładkę INFORMOWANI :)
Jeżeli byście sobie życzyli :>
To jak 3o komm - NEXT? :)
Kocham! xxx